Veronica i Derek się szykowali. Okropnie się stresowali, żeby to dobrze wyszło. Szczerze mówiąc już mnie to denerwowało. W końcu jako Alfa mam oko na całą watahę, a ta dwójka mnie irytowała. ,,Ale cóż... To mój obowiązek. Nie jestem tylko Alfą watahy, ale i ważniejszym w całym kraju. W końcu nie każdy może się urodzić w szlacheckiej rodzinie..." I tak rozmyślając siedziałem u siebie w jaskini. Był już wieczór. Wstałem. Powoli. Rozejrzałem się w około. Zamknąłem oczy i znowu rozmyślałem. W końcu mrugnąłem i w oczach znowu miałem tą samą rządzę krwi, tą samą odwagę i wszystko jak mnie znali inni. Teraz potruchtałem do jaskini Veronicy. Wszystko było ładnie urządzone, ale nie zwracałem na to zbytniej uwagi. Widziałem jak Veronica jeszcze lata w te i wewte. To już mnie denerwowało. Więc z zimną krwią lekko uderzyłem ją w policzek.
-Co ty robisz?!
-Uspokój się
I położyłem prawą łapę na jej ramieniu. Ona spojrzała na mnie i przymrużyła oczy. Potem uniosła głowę i pokiwała na znak, że już jest spokojna. Poszedłem do Dereka. On również się denerwował. Ciągle próbował zapiąć krawat, ale mu to nie wychodziło. Pomogłem mu.
-Dlaczego się tak wystroiłeś? - spytał zaciekawiony
-Nie mam zamiaru źle wypaść w oczach watahy
Powiedziawszy to odwróciłem się i wróciłem do Veronicy. poprosiłem ją, żeby wyszła. Wtedy pojawił się Derek. Stanął przy Głównej Części (tak się mówi na wilczy ołtarz, ponieważ trochę różni się od normalnego). Uśmiechnął się w moją stronę przyjaźnie, a ja zamknąłem oczy i odwróciłem się z obrzydzeniem. Goście zaczęli się zbierać. Przypatrywałem się. Mellody przyszła razem z Delgado, Luna z Reją ciągle o czymś dyskutowały, a na sam koniec wszedł Mack. Obrzucił mnie dziwnym spojrzeniem i poszedł zająć miejsce. Ceremonia się rozpoczęła. Veronica wychyliła się zza głazy i spojrzała na Dereka. On również to zrobił. Uśmiechali się do siebie. Kiedy wreszcie stali obok siebie, zacząłem.
-Zebraliśmy się tutaj, aby uczcić uczucie łączące Dereka i Veronice. Od razu pytam czy ktoś nie ma nic przeciwko temu związkowi... Nikt? Zatem jeśli ktoś takie się znajdzie, niech zamilknie na wieki. Czy ty, Dereku, bierzesz sobie za żonę Veronice?
-Tak
-A czy ty, Veronico, bierzesz sobie za męża Dereka?
-Biorę
-Więc, jeśli jeden zdradzi drugiego, poprzysiadacie i tak być razem?
-Oczywiście
-Tak
-Zatem ogłaszam was mężem i żoną, możecie się pocałować!
Teraz się pocałowali. Na szczęście nie widziałem tego, ponieważ zdążyłem zasłonić oczy.W jaskini rozległ się hałas.
-Wesele odbędzie się za dwa dni, w mojej jaskini! - oznajmił z entuzjazmem Derek - Zapraszam wszystkich!
Teraz znowu zaczął się gwar. Powoli wszyscy się rozchodzili. Tylko nasza nowa para została. i wtedy mnie zaczepili.
-...
<Veronica lub Derek, dokończycie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz